Rozdział 1
[Rozalia]
Właśnie stoję na lotnisku w Londynie i czekam, aż mój szanowny i
nieobliczalny przyrodni brat przyjedzie po mnie. On nigdy nie potrafi być na czas. Westchnęłam głośno i usiadłam na swojej
walizce. Dość, że jego matka oddała mnie
pod jego opiekę to jeszcze on każe mi na siebie czekać. Wyciągnęłam iPhona z torebki
i wybrałam numer do Lou. Pierwszy sygnał …nic drugi sygnał nic..któryś z kolei
sygnał nic. Nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Powiedźcie mi teraz czy moje życie
ma sens. Mama zmarła gdy miałam 14 lat,
było to dla mnie straszne przeżycie. Niby nigdy nie miałyśmy jakiegoś dobrego
kontaktu ale to zawsze mama. Dwa lata temu mój wspaniały tato ożenił się z mama
mojego przyrodniego brata Louisa Williama Tomlinsona. Wszystko by było jak
najbardziej wspaniałe, gdyby nie to, że przez tą kobietę mój tata zapomniał iż
ma mnie swoją córkę. Była miłą ale
tylko przy mnie ujawniała swoje inne a
może i prawdziwe oblicze. Potrafiła nieźle zajść za skórę. Powiem szczerze, że miałam
to w głębokim poszanowaniu. Mój tata jednak chyba nie wytrzymał napięcia między
nami. A ta ropucha namówiła go żebym zamieszkała z jej synem bo w końcu Londyn
jest lepszy niż Kraków. Mój brat jest totalnym świrem ale go lubię. Śpiewa
podobno z jakimś zespołem One coś tam. Nie słucham takiej muzyki, uwielbiam Rocka
no może czasem posłucham R&B ale to rzadko.
Nagle poczułam rękę na moim ramieniu a potem ktoś podniósł mnie do góry
i okręcił w kółko. Kiedy ten wariat mnie postawił zobaczyłam uśmiechniętą
buźkę Lou. On jak zawsze z tym cheesem na twarzy.
-Hej młoda.-
uśmiechnął się jeszcze szerzej. –Przepraszam, że musiałaś czekać, ale na śmierć
zapomniałem iż to dzisiaj jest ten wspaniały dzień i przylatujesz do mnie, a
jak już wyjechałem to były straszne korki. –zrobił słodkie oczka. Taaa i jak mu
tu nie wybaczyć.
-Po pierwsze
nie jestem młoda tylko 3 lata różnicy. Powiedzmy sobie szczerze to ty jesteś
stary. – uśmiechnęłam się i poklepałam go po ramieniu. – I nie gniewam się ale
od czasu do czasu mógłbyś odbierać telefon.
-Dobra nie
denerwuj się bo złość piękności szkodzi –pokazał mi język, wziął moją walizkę. –to
co jedziemy do mnie. Poznasz tą grupę oszołomów.
-jest cos
gorszego od ciebie?
-Tak .
-Co?
-Ja plus
czterech takich samych jak ja.
-Nosz kurwa –
burknęłam pod nosem- Czuję, że musimy pojechać po tabletki nasenne.
-Przesadzasz-
zaśmiał się. –Nie będzie aż tak źle
-Oby. –powiedziałam
bardziej do siebie niż do niego. Wsiedliśmy do samochodu. Wyglądałam przez
szybę. Moją głowa była pełna znaków zapytania. Jak ja sobie tu poradzę? W Polsce
zostawiłam wszystko, przyjaciół, szkołę, marzenia. Zaczynam nowe życie czy
będzie ono gorsze czy złe to się jeszcze okaże. Stanęliśmy na podjeździe przed dużym ,
nowoczesnym domem. Nieźle się mój braciszek ustawił, choć jak na piątkę osób to
w sumie mały. W Polsce miałam większy a mieszkaliśmy w trzy osoby. Wysiadłam
zdenerwowana z samochodu i poczekałam aż Lou weźmie moją walizkę.
Stanęłam
przed drzwiami i dalej się zastanawiam czy chce tam wejść, później już nie będzie
odwrotu. Mój brat objął mnie i
przytulił.
-Będzie
dobrze-szepnął mi do ucha. –Nie pozwolę, żeby tu ktoś na ciebie krzyczał. Będę
Cię bronił, szkoła też się nie przejmuj, taka ślicznotka jak ty zaraz znajdzie
sobie nowych znajomych. –powiedział bez chwili zawahania. Poprawił mi tym humor.
Chwycił za klamkę i otworzył mi drzwi. Westchnęłam głośno, popatrzyłam na Lou i weszłam do domu.
Do mojego nowego domu.
To co zobaczyłam było tak zabawne że ledwo stałam . Gdyby nie to że
nie wiem gdzie jest łazienka już bym w niej była zwijając się ze śmiechu. Blondyn biegał za jakimś ciemnym blondynem z
łyżką śmiejąc się jak w horrorach a tamten miał prawie łzy w oczach. Chłopak w lokach
tańczył przy wysepce w kuchni w samych bokserkach oraz fartuchu z męskim
kaloryferem usiłując chyba coś ugotować.
Zobaczyłam też Mulata który jako jedyny zorientował się że ktoś zjawił
się w domu. Uśmiechał się do mnie tak
przyjaźnie, ze nie mogłam nie odwzajemnić. Kiedy podszedł bliżej, zobaczyłam ,
że jest przystojny co ja mówię zabójczo przystojny a jego podkoszulek opinał
jego mięśnie. Chodzący ideał. To tacy jeszcze istnieją? Podałam mu dłoń, którą uścisnął.
-Jestem
Rozalia ale mów mi Roz- powiedziałam
-Miło mi. Ja
jestem Zayn- uśmiechnął się.I popatrzył na mojego brata – Lou. Nie mówiłeś, że masz aż tak ładną
przyrodnią siostrę-dodał z oburzeniem. Zaśmiałam się cicho.
- Za wysoki
progi na twoje nogi Zayn- powiedział Lou. -Hołota spokój -krzyknął. Nagle wszyscy się uspokoili i patrzyli na niego a dokładnie na mnie. -Chciałbym wam uświadomić iż właśnie mamy nowego członka rodziny. Moją kochaną siostrzyczkę Roz. Macie się zachowywać.- powiedział. Następnie chłopcy podchodzili do mnie i się przedstawiali. Lokowaty miał na imię Harry. Blondyn Niall a ten co uciekał przed łyżką to Liam. Zaprowadzili mnie do mojego pokoju, nie powiem Lou chyba czasem mnie słuchał jak mówiłam o moim wymarzonym pokoju, bo ten właśnie taki był. Rzuciłam się na moje łóżko i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
________________
Pisany przy Little Mix - Wings. Ostatnio ta piosenka tak za mną chodzi, że nic innego nie mogę słuchać.
Zapraszam do wyrażania swoich opini.