Rozdział 2
[Rozalia]
Przetarłam zaspane oczy zarazem
podnosząc się do pozycji siedzącej. Zobaczyłam, że jestem w moim wczorajszym
ubraniu. Byłam tak zmęczona iż wczoraj usnęłam jak zabita. Postanowiłam wstać i
doprowadzić się do stanu używalności. Poszłam do łazienki napuściłam sobie wody
do wanny i wzięłam relaksującą kąpiel. Po 30 minutach postanowiłam zakończyć
kąpiel. Wodą była lodowata, więc to nie było już przyjemne. Umyłam zęby, rozczesałam
włosy, wiadomo poranna toaleta. Zorientowałam się, że nie mam żadnych ciuchów na
przebranie, owinęłam się ręcznikiem i wyszłam do mojego pokoju. Zaczęłam
zmierzać do mojej walizki, kiedy usłyszałam cichy śmiech i głośne westchnienie.
Obróciłam się a na moim łóżku siedział Zayn z zadowoloną twarzą.
-Co ty tu
robisz? –zapytałam ze spokojem i podeszłam do walizki.
-Hmm…
powiedzmy, że przyszedłem zobaczyć czy śpisz, ale takim obrazkiem to ja nie
pogardzę. – uśmiechnął się zadziornie.
-Człowieku ,
ja jestem aż w ręczniku , ciekawe co byś zrobił jakbyś zobaczył mnie nago.- wybrałam
już ciuchy dla siebie i miałam iść do łazienki, kiedy ktoś a raczej szanowny
Zayn przyparł mnie do ściany.
Przybliżył
swoją twarz do mojej szyi, lekko ją musnął a następnie zbliżył usta do mojego
ucha.
-Gdybym
zobaczył Cię nago to chyba bym Cię zgwałcił na miejscu, a jakbyś mi na to
pozwoliła to uprawialibyśmy dziki seks na okrągło. –zamruczał mi do ucha.
-Brzmi
kusząco , ale chyba nie skorzystam. –szepnęłam prawie w jego usta. Wyminęłam go
i szłam do łazienki będąc już przy drzwiach odwróciłam się. Stał dalej przy
ścianie i lustrował mnie wzrokiem z góry na dół.
-Wiesz wolę
trójkąty, więc jak znajdziesz jeszcze jednego ochotnika to możemy to zrobić
nawet teraz. –uśmiechnęłam się do niego zadziornie i zamknęłam drzwi do
łazienki. Usłyszałam tylko jego głośny śmiech a następnie trzaśniecie moich drzwi do pokoju. Może pobiegł szukać tego ochotnika-zaśmiałam
się w duchu. Tak naprawdę, Zayn mi się cholernie podobał. Był chłopakiem
idealnym, ale jeszcze za mało go znałam co ja mówię ja go wo gule nie znałam. Przebrałam
się w jeansy, czarne vansy, dużą czarną bluzę z nadrukiem Franka. Włosy
związałam w koka. Wyszłam z łazienki i zaczęłam kierować się do kuchni, bo mój
brzuch domagał się porządnego posiłku. W
kuchni nie zastałam nikogo. To dziwne, przecież Zayn już wstał. Zaczęłam robić
sobie tosty, gdy ktoś zasłonił mi oczy od tyłu. Pachniał tak zabójczo, iż
mogłabym pozostać w tym miejscu przez dwadzieścia lat.
-Jeśli to ty
Zayn to wiedź, że nie dostaniesz tosta. –zaśmiałam się
-Skąd
wiedziałaś? –zapytał i obrócił mnie do siebie przodem.
-Bo tylko
ciebie widziałam dzisiaj.
-A już
myślałem, ze rozpoznajesz mnie po zapachu.
-Jasne. Może
kiedyś. –zaśmiałam się i zaczęłam konsumować. Po 5 minutach do kuchni zaczęła schodzić
się reszta.
-Wiesz co
moja kochana Roz. Dzisiaj twój wspaniały braciszek Lou zabiera Cię na przygodę życia
wraz z tymi oszołomami. –wypiął dumnie pierś
-Taa. Ty?
Oni? Przygoda życia? Ja? Powiem Ci tylko tyle to się nie może skończyć dobrze.
-Ty wredna
osóbko. Jak możesz nie wierzyć we mnie. – wydął dolną wargę.
-Ależ wierzę,
tylko moja wiara nie jest chyba jeszcze na tyle silna. –uśmiechnęłam się.
-Pojedziesz
z nami ja to wiem. –powiedział to z tajemniczym uśmiechem. Śniadanie minęło w miarę spokojnie. Punkt
11, wszyscy staliśmy przed podjazdem i wybieraliśmy się na „przygodę życia”.
Znając Lou pojedziemy po prostu do wesołego miasteczka. Nie będę go wyprowadzać
z jego świata. Jadąc samochodem śpiewaliśmy piosenki i wygłupialiśmy się co
oczywiście Harry musiał sfilmować. Po 15 minutach jazdy samochód faktycznie
zaparkował przed wesołym miasteczkiem, a wyraz twarzy Lou był w tym momencie
bezcenny. Wysiadł szybko z samochodu i popędził na karuzele. Jak dziecko, on
chyba nigdy nie dorośnie. Reszta zachowywała się w miarę przyzwoicie. Rozeszli
się aby jak oni to ujęli „polować na
przygody, zostać rycerzem i zdobyć serce ich wybranki”. Zostałam
tylko z Zaynem.
Szliśmy
rozmawiając o wszystkim i o niczym. Próbowaliśmy poznać się bliżej co jak dla
mnie było dobrym pomysłem. W końcu przechodziliśmy koło Rollercoaster.
-Chodź,
przejedziemy się zobaczysz piękne
widoki. –powiedział Zayn i uśmiechnął się.
-Nie jestem
pewna czy to dobry pomysł, ale dobra powiedzmy, że się zgadzam. –pociągnął mnie
na tą kolejkę górską. Wsiedliśmy do wagonika i ruszyliśmy. Wszystko było fajnie
gdy nie dotarliśmy na sam szczyt, wtedy wszystko stanęło. A w moich myślach
szumiało tylko jedno zdanie: Wiedziałam, że tak będzie.!
__________________________
Jest i drugi rozdział. Miał być wcześniej ale tak jakoś wyszło, ze ciągle nie miałam czasu go dokończyć.
Dziękuję wszystkim za komentarze pod pierwszym rozdziałem. Nie wiecie ile to radości sprawia. Dziękuję jeszcze raz .